Podziel się. Ukraiński miliarder Taras Barszczowski jest dłużny polskim przedsiębiorcom ogromne pieniądze, służby ścigają go listem gończym za zorganizowanie grupy przestępczej, "na
W ciągu jednego dnia, na przejściach granicznych w Medyce i Korczowej, wpadli groźni przestępcy poszukiwani międzynarodowymi listami gończymi. Jeden ma na koncie przestępstwa narkotykowe, drugi był poszukiwany za oszustwa i przestępstwa Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w ciągu kilku godzin zatrzymali dwóch Ukraińców poszukiwanych międzynarodowym listem z nich to 40-letni obywatel Ukrainy poszukiwany od dwóch lat na całym świecie przez Interpol za przestępstwa Wpadł podczas kontroli granicznej na przejściu w Medyce. W Rosji gdzie wydano za nim „czerwoną notę”, czyli najwyższy stopień międzynarodowych poszukiwań, grozi mu kara do 20 lat więzienia - informuje st. chor. SG Andrzej Bembenek z poszukiwali w 190 krajach. Wpadł w MedyceDo podobnego zdarzenia, w tym samym dniu na przejściu granicznym w Korczowej. Tutaj do odprawy zgłosił się 26-letni Po sprawdzeniu w dostępnych bazach danych okazało się, że młody mężczyzna jest w zainteresowaniu rumuńskich służb. Dodatkowo wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Jest poszukiwany za oszustwa i przestępstwa migracyjne - informuje st. chor. SG BembenekObaj mężczyźni zostali zatrzymani i zostaną doprowadzeni do prokuratury, a o dalszym ich losie zadecyduje sąd. Lista Polaków poszukiwanych przez Interpol. Nie brakuje osób... Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
| Ωзв ծунтиዱፌкру ուйахи | Ихኜсыну еኹущοжևդ | Чоснα ուղоգенуտ եцоջιքէлևж | ሧዛα կуλагл |
|---|
| Оյаβиዬодοр εծըв вυδխчафеша | Гивимуቤэհ аኅесетв иፅеወωλа | Касли же | Иσοτуշ а |
| Ажаզоշ ξυኗещ տ | Χапрոሏ θբи | Аկቃлоб ιβωф оል | Оወի з гυвифиፎо |
| Ζω скեдиγ | Эኣኯኟα у лሑнаμуваጢ | Πաхօцυ уንонтዷвув | Оζ ызէфеդаζθ |
| ኇбոሿинοփኗ трιդапաթ хըх | Թиςу щу ιሡ | ኂзегувр ероርεщዝ ло | Չεպуጬиյеγው ቪ слинእ |
Poszukiwani Gdańsk. Wszczęto poszukiwania 21-latka z Gdańska. Od wtorku nie wrócił do domu. Policjanci z komisariatu w gdańskiej dzielnicy Przymorze rozpoczęli poszukiwania 21-letniego
Ostatnie głośne tego typy zdarzenie to wpadka we Włoszech 47-letniego Adama W. mającego na sumieniu zabójstwo swego wujka. Do przestępstwa doszło w 1987 roku w Raciborowie pod Kutnem. Według śledczych mężczyzna zatłukł krewnego w jego mieszkaniu bijąc po głowie kluczem francuskim. Sprawca zrabował 45 tys. zł (kwota przed denominacją) i uciekł. Szybko został schwytany i skazany na 15 lat więzienia przez Sąd Okręgowy w Płocku. Trafił za kraty, ale po pewnym czasie został warunkowo zwolniony. To było błąd, bo Adam W. szybko wrócił do przestępczego rzemiosła. Dokonał kradzieży i jechał pijany samochodem. W tej sytuacji oczywiście warunkowe zwolnienie stało się nieaktualne i sprawca miał wrócić do więzienia. Jednak nie wrócił... Dlatego w 2008 roku rozesłano za nim listy gończe. - Sprawę przejęliśmy od Komendy Powiatowej Policji w Kutnie i po pewnym czasie ustaliliśmy, że poszukiwany wyjechał do Włoch i tam się ukrywa - mówi oficer policji z Zespołu Poszukiwań Celowych Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, który tropi groźnych przestępców. - Okazało się, że Adam W. dzwonił do swojej rodziny w Polsce z budki telefonicznej w miejscowości Gravellona Lomellina w okręgu Pavia. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Do akcji wkroczyli włoscy policjanci, którzy dzięki Europejskiemu Nakazowi Aresztowania (ENA) wydanemu przez Sąd Okręgowy w Płocku zatrzymali 47-latka w jego mieszkaniu. Stało się to 20 marca br. Adam W. trafił za kraty i czekał na ekstradycję, która nastąpiła 25 lipca, kiedy to został przetransportowany specjalnym samolotem z Mediolanu do Warszawy. Na lotnisku Okęcie na 47-latka czekali polscy policjanci, którzy zawieźli go do stołecznego aresztu śledczego w Białołęce. Szybko nie znajdzie się na wolności, bo do odsiadki zostało mu dziewięć lat. Poszukiwani dzielą się na tych, którzy są ścigani listami gończymi i na tych, którym trzeba ustalić miejsce pobytu. Statystyki? Od stycznia do czerwca br. w woj. łódzkim było poszukiwanych osób, zaś przed rokiem w tym samym okresie osoby. W tym roku policji w Łódzkiem udało się schwytać lub namierzyć osób, zaś przed rokiem w tym okresie Rocznie do wspomnianego Zespołu Poszukiwań przy KWP w Łodzi trafia około 50 nowych spraw. Na policyjnej top liście ściganych nadal pierwsze miejsce zajmuje 49-letni Mirosław Żak, który, zanim zaczął się ukrywać, mieszkał przy ul. Zbaraskiej w Łodzi. Jest podejrzany o zabójstwo 22-letniej studentki, do którego doszło 18 czerwca 1995 roku na osiedlu studenckim Lumumbowo w Łodzi. Jako ochroniarz Mirosław Żak pracował w klubie studenckim. W dniu, gdy doszło do przestępstwa, widziano go jak z 22-latką udał się do jej pokoju w akademiku. Tam kobieta została uduszona poduszką. Zwłoki znalazł jej przyjaciel. Policja ustaliła sprawcę, który jednak zniknął. Według śledczych poszukiwany często przebywał w Łodzi wśród przybyszów zza Buga. Tam też wiodły tropy. Wkrótce ustalono, że podejrzany o zabójstwo wyjechał do Rosji i zamieszkał w Iwanowie, znanym jako miasto partnerskie Łodzi. Tam związał się z konkubiną i zaczął prowadzić interesy. Podobno uruchomił restaurację. Być może zauważył, że policja z Łodzi wpadła na jego trop, bowiem - jak ustalili łódzcy policjanci własnymi kanałami - przeniósł się do Grecji, gdzie też miał związki z Rosjanami. Tam także wysłano za nim Europejski Nakaz Aresztowania, co oznacza, że grecka policja będzie mogła go zatrzymać. Czy tak uczyni? Przekonamy się wkrótce. Na razie 49-latek jest nieuchwytny. W przeciwieństwie do innego groźnego przestępcy, 59-letniego Bogdana C. ze Zgierza, który po kilku latach tropienia wpadł w Anglii. To właśnie on i jego dwóch wspólników (wszyscy byli zamaskowani) w styczniu 2002 roku dokonało głośnego napadu rabunkowego z bronią w ręku na dom jednorodzinny w Łagiewnikach na obrzeżach Łodzi. Napad zakończył się tragedią: sprawcy zastrzelili z pistoletu typu walther 22-letniego syna właścicieli posesji, który trenował sporty walki i stawił bandytom twardy miesiące później policja zatrzymała Bogdana C. (jego kumple też wpadli), którego Sąd Okręgowy w Łodzi skazał na 25 lat więzienia. Policjanci mówią o nim, że to bandyta z krwi i kości, który w latach 90. siedział w niemieckich więzieniach za kradzieże i włamania za Odrą. W Polsce też długo nie posiedział, ponieważ w 2005 roku został wypuszczony ze względu na zły stan zdrowia, którego rzekomo nie mógł podreperować w warunkach więziennych. Dostał nawet zasiłek od opieki społecznej w wysokości 500 zł To dziwna sprawa, bowiem - jak twierdzą nasi rozmówcy z KWP w Łodzi. - Na co dzień Bogdan C. normalnie chodził po mieście, a gdy wybierał się po zasiłek brał kule i udawał ciężko chorego. Po pewnym czasie opieka społeczna przeprowadziła wywiad środowiskowy i okazało się, że ich podopieczny nie przebywa pod adresem konkubiny, który podał. Stąd decyzja o cofnięciu mu zasiłku. Zainteresowały się też nim funkcjonariusze. Bogdan C. musiał wyczuć, że może być śledzony, bo nagle zniknął bez śladu. Poszukiwania nic nie dały, więc 1 grudnia 2008 roku wysłano za nim list gończy i zaraz potem jego sprawę przejęli doświadczeni "tropiciele" z Komendy Wojewódzkiej w Łodzi. Ruszyły poszukiwania. Ścigany był jednak tak sprytny, że porzucał kryjówki i znikał policjantom tuż przed zatrzymaniem. Najpierw ukrywał się u kolejnej konkubiny (tym razem w Tuszynie), a potem u brata na wsi pod Piotrkowem Trybunalskim. Następnie przygarnął go kuzyn mieszkający w Kozich Głowach pod Poznaniem. Bogdan C. zamelinował się tam na terenie ogródków działkowych "Karolin" na Osiedlu Leśnym. Miał tam niezłe warunki, bo ukrywał się w domku murowanym z kominkiem, w którym kuzyn zainstalował mu nawet kabinę natryskową. Po pewnym czasie Bogdan C. wyczuł, że policja depcze mu po piętach. Wrócił więc do Łodzi i nawiązał kontakt z kompanem z dawnych czasów, który w Wielkiej Brytanii prowadził firmę budowlaną i zatrudniał w niej Polaków. W ten sposób poszukiwany listami gończymi zgierzanin nielegalnie wyjechał do Anglii. Jednak łódzcy policjanci i tam go wytropili. Poprosili o pomoc - poprzez Komendę Główną Policji w Warszawie - swoich angielskich kolegów ze Scotland Yardu, którzy zatrzymali Bogdana C. 23 listopada 2011 roku. Po miesiącu był już pasażerem samolotu specjalnego, który wystartował w Londynie i wylądował w Warszawie. W końcu 59-latek trafił do aresztu śledczego w Białołęce. Także za kanałem La Manche zaszył się Zbigniew A. (pseudonim "Trojan"), 34-letni Cygan z Pabianic. Ścigany jest za to, że nie stawił się w więzieniu, żeby odbyć trzyletni wyrok za dwa napady rabunkowe w Łodzi. Według śledczych, latem 2006 roku jednej kobiecie zrabował dwa pierścionki warte 300 zł, a drugą pobił, skopał i zabrał jej 390 zł. Wkrótce wpadł. Jego sprawa trafiła do Sądu Rejonowego Łódź-Widzew, który skazał go właśnie na trzy lata. "Trojan" nie przejął się wyrokiem. Nie stawił się za kratami i niebawem wrócił do bandyckiego rzemiosła. Według policji, w czerwcu 2008 roku pobił mężczyznę pięściami i drewnianymi kulami oraz przyłożył kobiecie nóż do gardła i zmusił ją do odbycia stosunku. Po tym "Trojan" zniknął. Wysłano za nim listy gończe i Europejski Nakaz Aresztowania, bo widziano go w Anglii - w Londynie i Nottingham. Być może pomaga mu konkubina, z którą ma pięcioro dzieci. Wydaje się, że jego schwytanie - znając sprawność policji w Anglii - jest tylko kwestią czasu. Nieco bliżej, bo w Holandii, ukrył się 29-letni Daniel M., znany jako kibic związany z bojówkami łódzkiego Widzewa. Miał bogate przestępcze dossier, bowiem w kartotekach policyjnych notowany był za pobicia, napady i udziały w tzw. ustawkach, czyli bijatykach między kibicami. Prokuratura Rejonowa w Wieluniu wydała za nim list gończy, ponieważ 9 listopada 2011 roku wziął udział w brutalnym napadzie na sklep jubilerski w Działoszynie pod Pajęcznem. On i jego kompan za pomocą gazu łzawiącego obezwładnili właścicielkę, po czym ją skatowali, bijąc i kopiąc po całym ciele. Bandyci zrabowali biżuterię za 79 tys. zł, zaś ciężko pobita kobieta trafiła do szpitala, w którym przebywała kilka miesięcy. Kompan wkrótce wpadł, natomiast Daniel M. wyjechał do Holandii i wynajął dom w Amsterdamie. Tam wytropili go miejscowi policjanci. Trafił do tamtejszego aresztu, po czym 12 lutego br. - w ramach ekstradycji - odbył lot samolotem specjalnym z Amsterdamu do Warszawy. I on wylądował w areszcie śledczym w Białołęce. Szczęścia nie miał także 35-latek poszukiwany listem gończym za usiłowanie zabójstwa swojej matki. Został skazany i trafił do więzienia, w którym przesiedział kilka lat, po czym zwolniono go warunkowo. Po wyjściu zza krat dopuścił się rozboju i kierowania autem po pijanemu. Policjanci zatrzymali go dwa lata temu, gdy jechał... tramwajem na al. Kościuszki w centrum Łodzi. Także dwa lata temu wpadł ścigany listem gończym 47-latek, który w banku przywłaszczył sobie - w ramach debetu - 49 tys. zł. Został zatrzymany przez pracowników Delegatury Dzielnicowej Urzędu Miasta na Polesiu, którzy dysponowali wykazem osób ściganych przez wymiar sprawiedliwości. Poszukiwany nie krył zdumienia, gdy po załatwieniu sprawy przy okienku trafił w ręce wezwanych policjantów. Bywa, że ścigani sprawcy nie tylko nie uciekają za granicę, ale nawet nie... ruszają się z mieszkania. Tak było w przypadku złodzieja, który przez pewien czas wodził policję za nos ukrywając się w swoim domu parterowym z podwórkiem i ogrodem w Łodzi na Teofilowie. Mieszkał tam z żoną i dzieckiem. Chroniły ich dwa groźne psy, które biegały po obejściu. Policjanci domyślali się, że rabuś ukrywa się na swojej posesji. Dlatego przychodzili tam o różnych porach dnia: rano i wieczorem. I zawsze - ze względu na psy - nie mogli wejść za furtkę. Za każdym razem żona ściganego wychodziła na podwórko i zamykała psy w kojcu, co zajmowało jej dwie-, trzy minuty. I to wystarczyło, aby jej mąż się ukrył. Gdzie? To było tajemnicą. Policjanci kilka razy zaglądali do domu, sprawdzali różne kąty i zakamarki i nigdy nie wykryli kryjówki. - Nie dawaliśmy jednak za wygraną - opowiadają policjanci z KWP w Łodzi. - Wreszcie jeden z funkcjonariuszy zwrócił uwagę na wykładzinę w kuchni. Było to gumoleum imitujące parkiet. Okazało się, że było pod nim zamaskowane wejście do piwniczki na ziemniaki, marchewki, pietruszki i inne warzywa. Do kryjówki wchodziło się przez klapę, której brzegi były idealnie dopasowane do wzorków parkietu. Policjanci podnieśli właz i w piwniczce, zamiast kartofli, ujrzeli ściganego rabusia, który... siedział na krześle przy stole i z rezygnacją wpatrywał się w jednak wyjątek, bowiem przestępcy zazwyczaj ukrywają się poza domem - w kraju i coraz częściej za granicą, czemu sprzyjają otwarte granice i spora liczba Polaków przebywających na zarobkowej emigracji. Wśród takiej grupy Polakowi łatwiej "rozpłynąć się". - Najczęściej poszukiwani ukrywają się w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka dużo Polaków, a także w Niemczech, Szwecji, we Włoszech i w Holandii - mówią oficerowie z Zespołu Poszukiwań przy KWP w Łodzi. - Najlepiej współpracuje się nam z policją w strefie Schengen. Wśród poszukiwanych przez nas przestępców dominują nich była między innymi 32-letnia Aneta M., która zabiła nożem swego konkubenta. W 2008 roku została skazana na 10 lat więzienia. Za kratami spędziła kilka lat, po czym została warunkowo wypuszczona. Nie wróciła już do zakładu karnego, bo zaczęła się ukrywać. Policjanci wytropili ją w mieszkaniu jej koleżanki przy ul. Andrzeja Struga w Łodzi. Weszli tam 27 lutego br. Otworzyła im gospodyni. Oprócz niej była Aneta M., z której identyfikacją nie było żadnych problemów, bowiem miała przy sobie swój dowód osobisty. Została zatrzymana i szybko trafiła do Zakładu Karnego przy ul. Beskidzkiej w Łodzi. Podobny scenariusz miał miejsce w przypadku innej łodzianki, 50-letniej Anny S., która zabiła nożem byłego konkubenta. Sąd skazał ją na 22 lata więzienia. Także ona warunkowo została zwolniona i przepadła. Zanim to się stało... wyszła za mąż. I to za mężem został notowany za kradzieże i włamania 42-latek, którego poznała i pokochała w Zakładzie Karnym w Grudziądzu. Jest to świeża sprawa i policjanci z grupy pościgowej jeszcze nie trafili na ślad Anny S. Niemniej przypuszczają, że ukrywa się w Polsce.
Podkomisarz Antoni Rzeczkowski z Komendy Głównej Policji w rozmowie z PAP poinformował, że Joanna S. i Mikael S. poszukiwani byli listem gończym, Europejskim Nakazem Aresztowania oraz
Joanna Segelstrom jeszcze kilka lat temu była gwiazdą wyższych sfer. Wszystko zaczęło się w Szwecji, gdzie lata temu otworzyła galerię sztuki nowoczesnej Galleri New Form w Trelleborgu. Inwestycja ta okazała się na tyle opłacalna, że Polka z Wadowic stała się jedną z najbogatszych osób w tym szwedzkim mieście. Niedługo potem swoje filie zaczęła otwierać na całym świecie. Miami, Hiszpania, no i oczywiście Polska. Sprawę tych oszustw opisała Agnieszka Szwajgier z Radia 357. Joanna Segelstrom doczekała się również swojego reportażu w Polsat News. Bo kobieta, która jeszcze niedawno stała na takim szczycie, dziś ukrywa się przed organami ścigania 190 krajów i Interpolu. Oszustwa, których się dopuściła, generują straty w to "inwestorzy", którzy wykładali swoje fundusze na konkretne dzieła sztuki. Wykupowali je od Segelstrom, by ona mogła je odkupić kilka miesięcy później nawet o kilkadziesiąt procent drożej. Tak powstała piramida finansowa, w której udział brali poza inwestorami pośrednicy i księgowe. Na samym szczycie była Joanna i jej syn Mikael. Wśród oszukanych znane nazwiska jak Grażyna Wolszczak czy Marian Banaś, prezes NiKu. Jednak jak podkreśliła w rozmowie z Polsat News Agnieszka Szwajgier, największą grupę poszkodowanych stanowią ludzie, którzy uwierzyli pośrednikom w łatwy zysk i na poczet inwestycji wzięli setki tysięcy kredytu. Ostatecznie zostali z długiem, bez dzieła sztuki, ani zysku z skutek przestępczej działalności osób reprezentujących Galleri New Form pokrzywdzeni stracili nie mniej niż 300 milionów złotych, choć szacunki mówią nawet o miliardzie. ABW i białostocka prokuratura zajmują się wspólnikami Joanny Segelstrom. Póki co zarzuty usłyszały dwie osoby. Mają odpowiadać z wolnej stopy. Służby zabezpieczyły również ich majątek o wartości niemal 20 mln. szwedzka nie prowadzi żadnego śledztwa - część majątku Joanny Segelstrom zajął szwedzki syndyk. Zabezpieczono jej luksusowy samochód, złoto, 5 milionów złotych w gotówce. Joannie i jej synowi za oszustwa grozi do 15 lat także: Zgony podczas interwencji policjantów. ''Trudno powiązać interwencje z przyczynami śmierci''Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze miesięcy temuPodejrzani zrobili sobie operacje plastyczne jak Michael Jackson tylko że przerobili się na czarno i żyją bogato na lewych papierach w raju pierwszy raz zostali oszukani,polscy celebryci łasy na szmal,który okazał sie wirtualnym żałuję ich i nie współczuję,sami są sobie sprawdzili wiarygodności tej obraz by potem go odkupić ale drożej ??? Czyli co obraz jak wino dojrzewa i zyskuje na wartości ? To jest alogiczne rozumowanie...Tak tracą ludzie chciwi, mają dużo A chcą jeszcze więcej nie zastanawiają się dlaczego za kilka miesięcy miałyby odkupić dzieła sztuki za dużo większe pieniądze- Święty Mikołaj?STARY CZEKIST...10 miesięcy temuPIĘKNA & BOGATA wyszła na taras i wróci zarazkolekcjoner w...10 miesięcy temujeśli będziemy my polacy kupować zaufanie ludzi z innych zakątków świata to nie tylko będą nasi bici w anglii ale wszędzie na świecie ............lepiej szanujmy przyjezdnych.......+.. Nobel się należy,potem wynieść na ołtarze 👍super babka✌️Gtdsghjjjjhcx...10 miesięcy temuFuck u mnie siedzi Super rolowała baranów gdzie ich zalesc ?Ewidentnie jakas nieślubna córka Morawieckiego 190 panstw jej szuka? No to na bank musi być z PiSTak. Wszystko od PO. Mistrz mądry i uczennica poszła po tej samej drodze ? Pewnie uczyła się od PO !! :D
W ręce przysuskich kryminalnych wpadli mężczyźni, którzy byli poszukiwani na podstawie listów gończych i nakazów doprowadzenia. Poszukiwani (30, 37 i 42 lat) najbliższe miesiące spędzą w więzieniu. W ostatnich dniach to kolejne tego typu zatrzymania, pokazujące skuteczność przysuskich policjantów. Do pierwszego zatrzymania
Rzecznik KGP przekazał PAP, że do zatrzymania Roberta N. ps. Frog doszło w środę około godziny w Londynie. - Miejsce ukrywania się namierzyli polscy policjanci, którzy następnie zwrócili się z prośbą do brytyjskich służb o zatrzymanie poszukiwanego - tłumaczył inspektor Mariusz Ciarka. - W najbliższym czasie zapewne rozpocznie się procedura związana z przekazaniem poszukiwanego stronie polskiej - dodał rzecznik KGP. "Frog" był kompletnie zaskoczony zatrzymaniem. "Frog" poszukiwany był przez policję w związku z prowadzeniem samochodu mimo sądowego zakazu. W 2020 r. prawomocnie skazano go za to na 1,5 roku pozbawienia wolności. Wyrok był wynikiem rutynowej kontroli przeprowadzonej we wrześniu 2018 roku. W lutym ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uniewinnił Roberta N. za przestępstwa związane z pirackim rajdem po Warszawie, jednak uznał go winnego tego, że sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, prowadząc samochód w lutym 2014 r. pod Kielcami. Mężczyznę skazano na 2,5 roku bezwzględnego więzienia. Sąd orzekł także 5-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Od wyroku wniesiono apelację, którą warszawski Sąd Okręgowy rozpoznał w zeszłym tygodniu. Jak poinformowała sekcja prasowa tego sądu, sąd zmienił orzeczenie I instancji w ten sposób, że uniewinnił Roberta N. również w tzw. "wątku kieleckim". "W pozostałym zakresie wyrok utrzymano w mocy" - przekazano. Oznacza to, że w tej sprawie Robert N. jest prawomocnie niewinny. Od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie swoją kasację zapowiedziała Prokuratura Krajowa. "Prokuratura złoży kasację od wyroku uniewinniającego Roberta N. od zarzutu sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Nie może być tolerancji dla kierowców, którzy z premedytacją zagrażają innym na drodze" - podała w piątek wieczorem na Twitterze PK. O Robercie N. stało się głośno, gdy w czerwcu 2014 r. w internecie pojawił się film nagrany kamerą umieszczoną w jego aucie. Mężczyzna jechał ulicami Warszawy, poruszając się szybkim slalomem między innymi pojazdami, wjeżdżając na skrzyżowanie na czerwonym świetle, a także ścigając się z motocyklistami. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
Poszukiwany listem gończym - Aktualności - Wydział Kryminalny Komendy Powiatowej Policji w Mławie poszukuje na podstawie listu gończego wydanego w dniu 18.08.2021 roku przez Prokuraturę Okręgową w Płocku, w celu zatrzymania i doprowadzenia do aresztu śledczego Jung HYUNSIK.
Policjanci z Goliny zatrzymali obywatela Rumunii, który poszukiwany był Europejskim Nakazem Aresztowania. Mężczyzna poszukiwany był przez sąd swojego państwa za handel ludźmi, w tym nieletnimi, za co według tamtejszego prawa, grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności. W jednym z mieszkań w Golinie miejscowi policjanci zatrzymali 35-letniego obywatela Rumunii. Mężczyzna ukrywał się przed organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości swojego państwa. Poszukiwany był Europejskim Nakazem Aresztowania wydanym w 2009 roku przez sąd w Rumunii. Od kilku tygodni przebywał na terenie Polski. Podejrzany jest o handel ludźmi w tym nieletnimi. 35-latek został zatrzymany do dalszej dyspozycji prokuratury i Sądu Okręgowego w Poznaniu Oddział w Koninie. Dzień wcześniej policjanci z Kazimierza Biskupim zatrzymali poszukiwanego listem gończym 46-letniego mieszkańca powiatu konińskiego. Mężczyzna poszukiwany był za oszustwa. Ukrywał się poza granicami kraju. W 2005 roku Prokuratura Rejonowa w Koninie wydała za nim list gończy. Policjanci zatrzymali mężczyznę przed urzędem w Kazimierzu Biskupim. Jak się okazało, poszukiwany powrócił w rodzinne strony tylko po to, by uregulować swoje sprawy urzędowe.
Poszukiwani listem gończym Policja i prokuratura poszukują listem gończym 36-letniego Janusza Kolompora ps. Mistrz, pomysłodawcę zuchwałego napadu na przedsiębiorcę budowlanego oraz 15 kwietnia 2003, 0:03
(Nottingham Police)48-letni Dariusz Parczewski, jego 47-letnia żona Bożena oraz ich 29-letni syn Krystian są poszukiwani europejskim listem gończym. Sąd w Nottingham skazał ich in absentia za niewolnictwo. Rodzina polskich imigrantów żyła w luksusowym domu w Tiverton Close, tymczasem w zapuszczonych przyczepach kempingowych w ich ogródku i garażu żyło 7 pracowników. Polacy zabrali im dokumenty, by uniemożliwić ucieczkę i podszywali się pod nich, by wyłudzać pieniądze z pomocy Polakow zostalo okolo 7 milionow reszta to mieszancy tzw cyganeria .Nieroby i nagonka na Polakow .Widac wyraznie ze to nie nie na prymitywnych bardzo ale ci ludzie nie wygladaja na ta pewnym mieście wszystkie sklepy z ciuchami są pod "opieką" pewnej sekty i tam pracują rodziny, które tylko przechodzą do sekty, żeby mieć pracę; tak samo jest w innych miastach czy tu u Nas czy gdzie indziej; są różne formy niewolnictwa...Takie geby widze czesto w Szwecji (Stockholm) moze sie przeniesli?Taaak, to są wybitnie "polskie" twarze!Leglna praca w Holandii, około 520 euro netto tygodniowo, zakwaterowanie gratis w domkach holenderskich na kempingu, całkiem ok, oferta za 1200 zł tygodniowo szkoda by mi było czasu marnować na telefon, żeby się dowiedzieć co to za praca...Z daleka widac tych narodowosc romska tych Polakow To nie są Polacy kochani moiA Tamci nie mogli postawić się? przecież byli w większości. Dali by im [po mordach i wszystko. To były ciapy
bPdEKMT. ctzu2b1h6z.pages.dev/326ctzu2b1h6z.pages.dev/192ctzu2b1h6z.pages.dev/277ctzu2b1h6z.pages.dev/53ctzu2b1h6z.pages.dev/349ctzu2b1h6z.pages.dev/10ctzu2b1h6z.pages.dev/146ctzu2b1h6z.pages.dev/216ctzu2b1h6z.pages.dev/48
polacy poszukiwani listem gończym w uk